piątek, 25 maja 2012

... to świadomość (1)


Mogłabym zacząć tę historię na tyle różnych sposobów. Każda byłaby prawdziwa, i każda w inny sposób zaskoczyłaby swą niedorzecznością i niezwykłością. A przecież to moje życie, prawdziwe, niewymyślone, … zwykłe.
Zaczęło się ono kilka razy i w sumie nie wiem, który początek jest ważniejszy. Oczywiście, dla rodziców moje życie zaczęło się z chwilą poczęcia bądź porodu; nigdy jednak nie mogłam dowiedzieć się dość szczegółów, by móc sobie wyobrazić moje miejsce i rolę w czasach, gdy mnie tu jeszcze nie było. A szkoda. Tym jednak sposobem, moja rodzina sprzed mego narodzenia jawi mi się jako byt jeszcze mniej realny niż dla ateisty Bóg.
Dla mnie życie zaczęło się, gdy po raz pierwszy poczułam, że ktoś mnie kocha (ale o tym później). Z perspektywy czasu, pierwsze -naście lat tego życia mogłabym określić „życiem bez miłości”. Cały niemal czas czułam się jak narkoman na głodzie. Z tą jednak różnicą, że on wie, czego mu brakuje. I ja zawsze czegoś szukałam, niekoniecznie czegoś nazwanego, ale wiedziałam, że muszę to znaleźć. Dopiero gdy znalazłam, zrozumiałam, że szukałam miłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam!