Cieszyłam się na ten
wyjazd. Nie miałam żadnych marzeń ani oczekiwań oprócz jednego: że wniesie
odrobinę romantyzmu i radości w moje codzienne życie, że da szansę na
wspomnienia, do których się z chęcią wraca. Typowe dziewczęce oczekiwanie. Oczekiwałam,
że mój rycerz na białym koniu, któremu podałam rękę na dobre i na złe, zrozumie
to jedno oczekiwanie i nie będę musiała mówić, czego pragnę. Czyż miłość nie
powinna chwytać w lot, czego pragnie miłość?
Moja miłość jest prosta,
niewiele pragnie, niewiele daje, niewiele oczekuje. Potrzeby ma proste, jak
sama jest prosta: mieć co jeść, gdzie mieszkać i być przy moim boku. A od czasu
do czasu dostać trochę namiastki zespolenia myśli poprzez zespolenie ciał. Moja
miłość jest prosta.
Jego miłość jest mniej
oczywista. Nie wie, czego chce. Ba, w zasadzie nie chce niczego, ale wiele pragnie. Pragnie okazania uczucia bez okazji, bez potrzeby wykraczania poza drobny gest, miłe słowo, uśmiech. Pragnie otwarcia
drzwi, gdy widać, że się zacinają i nie daje się ich otworzyć. Pragnie podniesienia
ciężaru, gdy nie daję rady go podnieść. Nie, nie musi podnosić, ale wystarczy,
gdy okaże chęć pomocy. I nie zrozum mnie źle. Jego miłość otrzymuje to wszystko, ale czy miłość, to tylko bycie grzecznym i pomocnym? :P
Dlaczego jego miłość jest aż tak wymagająca, tak trudna? Bo jego miłość nie jest tak doskonała jak moja. Jego miłość, to ja.
Dlaczego jego miłość jest aż tak wymagająca, tak trudna? Bo jego miłość nie jest tak doskonała jak moja. Jego miłość, to ja.
----------------------------------------------