poniedziałek, 4 czerwca 2012

... to my (3)


Cieszyłam się na ten wyjazd. Nie miałam żadnych marzeń ani oczekiwań oprócz jednego: że wniesie odrobinę romantyzmu i radości w moje codzienne życie, że da szansę na wspomnienia, do których się z chęcią wraca. Typowe dziewczęce oczekiwanie. Oczekiwałam, że mój rycerz na białym koniu, któremu podałam rękę na dobre i na złe, zrozumie to jedno oczekiwanie i nie będę musiała mówić, czego pragnę. Czyż miłość nie powinna chwytać w lot, czego pragnie miłość?

Moja miłość jest prosta, niewiele pragnie, niewiele daje, niewiele oczekuje. Potrzeby ma proste, jak sama jest prosta: mieć co jeść, gdzie mieszkać i być przy moim boku. A od czasu do czasu dostać trochę namiastki zespolenia myśli poprzez zespolenie ciał. Moja miłość jest prosta.

Jego miłość jest mniej oczywista. Nie wie, czego chce. Ba, w zasadzie nie chce niczego, ale wiele pragnie. Pragnie okazania uczucia bez okazji, bez potrzeby wykraczania poza drobny gest, miłe słowo, uśmiech. Pragnie otwarcia drzwi, gdy widać, że się zacinają i nie daje się ich otworzyć. Pragnie podniesienia ciężaru, gdy nie daję rady go podnieść. Nie, nie musi podnosić, ale wystarczy, gdy okaże chęć pomocy. I nie zrozum mnie źle. Jego miłość otrzymuje to wszystko, ale czy miłość, to tylko bycie grzecznym i pomocnym? :P

Dlaczego jego miłość jest aż tak wymagająca, tak trudna? Bo jego miłość nie jest tak doskonała jak moja. Jego miłość, to ja.


----------------------------------------------